OCZAMI JUSTINA(Kanada)
Zalogowałem się na Twiterra. Wtedy do pokoju weszłą Lisa, trzymała w ręku Coca-Colę i dwie szklanki. Położyłą to na biórku poczym usiadła koło mnie na łóżku. Nagle z szafy dobiegł jakiś dziwny dźwięk jaby ktoś walną głową o sufit szafki.
-Co to było? - zapytałem Lisy. Popatrzyłem na nią i miałą jakąs taką dziwną minę. Jakby coś ukrywała.
-Ale co? Nic, Może ci się zdawało. - odpowiedziała - A co tam u cb? - szybko zmieniłą temat.
-A spoko. A mogę spróbować? - zapytałem uśmiechając się.
-Możesz ale co spróbować? - nachyliłem się nad Lisą i delikatnie musnąłem ją po szyi. Po chwili leżałem już na niej, całowaliśmy się namiętnie. Robiło się na prawdę gorąco. Było ekstra do momentu.
-Boże! Co to jest? Mysz! - z tej samej szafy -co wtedy wydobył się dźwięk walniętej głowy- wypadł jakiś chłopak w samych majtkach ze spodniami w ręku. Szybko zszedłem z Lisy i rzuciłem w jej stronę:
-Lisa?! Kto to jest do cholery?!
-Ja nie wiem. - odwróciła się w stronę tego typa - Z kąd ty się tu wziąłeś, kim ty jesteś? - udawała zdzwienie.
-Aktorką to ty świetną zostaniesz. Ja spadam, z nami koniec - wyszedłem z jej pokoju wściekły trzaskając drzwiami. Usłyszałem tylko "Miałeś nie wychodzić z szafy!". Poszedłem do domu zdenerwowany ale też smutno mi było trochę bo przecież ją kochałem. Pobiegłem od razu do mnie do pokoju gdy tylko przyszedłem do domu. Usiadłem na łóżku i usunąłem wszystkie zdięcia Lisy i wyrzuciłem wszystkie rzeczy z nią związane. Chciałem o niej jak najszybciej zapomnieć. Pod głowę podłożyłem poduszkę i zasnąłem.
OCZAMI VICTORII(Atlanta/Kanada)
Budzik zadzwonił równo o 7.00. Szybko się zerwałam z łóżka by nie spóźnić się na samolot. Wygramoliłam się spod kołdry i poszłam do łazienki. Szybko się umyłam, ułożyłam włosy i ubrałam. Na koniec się jeszcze pomalowałam lekko i wyszłam z łazienki. Zeszłam na dól. Mama jeszcze spała więc ją zbudziłam.
-Cześć mamo - mama otworzyła oczy.
- Która godzina? Spóźnimy się a samolot - szybko wstała i wzięła budzik do rąk by zobaczyc, która godzina. Mama przetarła oczy i wpatrzyła się z zegarek. - Dopiero 8.30. ide do łazienki.
Włączyłam telewizor i oglądałam "granie na czekanie". Dużo zgadek wiedziałam jednak nie dam się nabrać na tych oszustów. Zanim się obejżałam mama już ubierała kurtkę i zakładała buty. Popatrzyłam na zagarek była już 9.25.
-Szybko bo się spóźnimy - powiedizła mama - wtedy zerwałam sie, wyłaczyłam telewizor i poszłam założyc buty.
Ja i mam wzięłyśmy walizki i wyszłyśmy z domu. Mama zamykała dom a ja wkładałam walizki do bagażnika zamówionej wczesniej taksówki. Po jakichś 10/15 minutach byłyśmy już na lotnisku. Mama zapłaciła i poszłysmy w strone samolotu. Przed wejściem do samoloty stała stiuardessa zbierająca bilety. Mama wygrzebała z torby dwa bilety i jej dała. Zajęłyśmy miejsca obok siebie. Było mało osób: jakaś staruszka z wnuczką, jakies małżeństwo oraz jakaś 4-osobowa miła rodzika. Wystartowaliśmy. Mama od razu zasnęła. Po chwili przyszła stiuardessa.
-Może żelki albo cos innego słodkiego? - zapytała uprzejmie szczerząc swoje idealnie proste i białe zęby.
-Poproszę żelki - połozyła przede mną paczkę żelowych misiów HARIBO i odeszła. Otworzyłam Haribo i zajadałam się misiami. Na początku wyjadłam wszystkie zielone - moje ulubione. Wyjęłam z torby mp3 i właczyłam sobie Boba Marleya" No woman No cry". Ostatnio to była moja ulubiona nutka. Mama sie przebudziła. Chwile pogadałyśmy jak to dalej będzie i w ogóle o życiu.
-Proszę zapiąc pasy zaraz lądujemy - rozległ sie po całym samolocie głos stiuardessy. Wszyscy zapieli pasy. Po chwili byliśmy już na lotnisku w Kanadzie. Wyszłyśmy z zsamolotu. Na lotnisku czekał juz tato. Szybko pobiegłam do niego i rzuciłam mu sie na szyję. Już dwa lata go nie widziałam.
- Cześć tato! - wtuliłam się w jego tors.
Cześć córeczko - odpowiedział tata. - Cotam?
Podeszła do nas mama.
-Cześć kochaie - pocałowała tatę "Fuuuujjjjj"- pomyśałam.
Po 15 minutach przywitań pojechaliaśmy do domu taty. Mieszkał w bloku w niewielkiej, spokojnej dzielnicy. Dom nie był duży. Były tam trzy pokoje, do każdego oddzielna łazienka, kuchnia oraz balkon i wielki taras. Mama rozgościła się w sypialni u taty, a ja dostałam pokoj blisko kuchni z tarasem.
-Cześć mamo - mama otworzyła oczy.
- Która godzina? Spóźnimy się a samolot - szybko wstała i wzięła budzik do rąk by zobaczyc, która godzina. Mama przetarła oczy i wpatrzyła się z zegarek. - Dopiero 8.30. ide do łazienki.
Włączyłam telewizor i oglądałam "granie na czekanie". Dużo zgadek wiedziałam jednak nie dam się nabrać na tych oszustów. Zanim się obejżałam mama już ubierała kurtkę i zakładała buty. Popatrzyłam na zagarek była już 9.25.
-Szybko bo się spóźnimy - powiedizła mama - wtedy zerwałam sie, wyłaczyłam telewizor i poszłam założyc buty.
Ja i mam wzięłyśmy walizki i wyszłyśmy z domu. Mama zamykała dom a ja wkładałam walizki do bagażnika zamówionej wczesniej taksówki. Po jakichś 10/15 minutach byłyśmy już na lotnisku. Mama zapłaciła i poszłysmy w strone samolotu. Przed wejściem do samoloty stała stiuardessa zbierająca bilety. Mama wygrzebała z torby dwa bilety i jej dała. Zajęłyśmy miejsca obok siebie. Było mało osób: jakaś staruszka z wnuczką, jakies małżeństwo oraz jakaś 4-osobowa miła rodzika. Wystartowaliśmy. Mama od razu zasnęła. Po chwili przyszła stiuardessa.
-Może żelki albo cos innego słodkiego? - zapytała uprzejmie szczerząc swoje idealnie proste i białe zęby.
-Poproszę żelki - połozyła przede mną paczkę żelowych misiów HARIBO i odeszła. Otworzyłam Haribo i zajadałam się misiami. Na początku wyjadłam wszystkie zielone - moje ulubione. Wyjęłam z torby mp3 i właczyłam sobie Boba Marleya" No woman No cry". Ostatnio to była moja ulubiona nutka. Mama sie przebudziła. Chwile pogadałyśmy jak to dalej będzie i w ogóle o życiu.
-Proszę zapiąc pasy zaraz lądujemy - rozległ sie po całym samolocie głos stiuardessy. Wszyscy zapieli pasy. Po chwili byliśmy już na lotnisku w Kanadzie. Wyszłyśmy z zsamolotu. Na lotnisku czekał juz tato. Szybko pobiegłam do niego i rzuciłam mu sie na szyję. Już dwa lata go nie widziałam.
- Cześć tato! - wtuliłam się w jego tors.
Cześć córeczko - odpowiedział tata. - Cotam?
Podeszła do nas mama.
-Cześć kochaie - pocałowała tatę "Fuuuujjjjj"- pomyśałam.
Po 15 minutach przywitań pojechaliaśmy do domu taty. Mieszkał w bloku w niewielkiej, spokojnej dzielnicy. Dom nie był duży. Były tam trzy pokoje, do każdego oddzielna łazienka, kuchnia oraz balkon i wielki taras. Mama rozgościła się w sypialni u taty, a ja dostałam pokoj blisko kuchni z tarasem.
Był to w miarę duży pokój z fiolowymi ścianami, białymi meblami i zielonymi dodatkami. Wyszłam na taras gdzie były dwa czarne skórzane fotele i szklany stolik. Rozpakowałam sie i poszłam do sypialni rodziców. Mama i tata gadali, oboje na mnie spojrzeli.
- Mogę iść przejść sie po okolicy? - zapytałam.
- Mogę iść przejść sie po okolicy? - zapytałam.
-Możesz tylko nie bądź za długo - odpowiedział tato.
-Okej -odpowiedziałam i wyszłam z domu.
Gdy wyszłam z bloku weszłam w pierwszą lepszą uliczkę na prawo.
Gdy wyszłam z bloku weszłam w pierwszą lepszą uliczkę na prawo.
OCZAMI JUSTINA(Kanada)
Przebudziłem się po jakichś dwóch godzinach. Poszedłem do łazienki ochlapać twarz wodą by się rozbudzić. Od razu pomogło. Przebrałe się w świeżą koszulkę, wyjąłem z portfela dyche i wybrałem się do sklepu po coś do przekąszenia. Wyszedłem z domu i ruszyłem w stronę " Super Star ". Wyjąłem z kieszenie słuchawki podłaczyłem do telefonu i puściłem jakąś nutę. Nagle zza zakrętu wyszła jakaś dziewczyna i wpadliśmy na siebie. Ona upadła. Podałem jej rękę i pomogłem wstać.
-Sory - rzuciłem obojętnie w jej stronę. - nic ci nie jest? - zapytałem.
-Nie spoko. - odpowiedziła i poszła dalej.
Odwróciłem się w jej stronę, zatrzymałem i odprowadzałem ją wzrokiem do końca uliczki. "No całkiem niezła laska." - pomyslałem. Długie brązowe włosy, szczupła o zgrabnej sylwetce. Z tego transu wyrwał mnie czyjś głos.
-Przepraszam młodzieńcze - zapytała jakaś staruszka - Nie wiesz może gdzie jest sklep zoologiczny?
-To jest na końcu uliczki w lewo i tam będzie aki duży napis "Animals Planet".
-Ohh..dziękuję młodzieńcze.
Poszedłem do sklepu. Kupiłem nutellę i 4 bułki. Wróciłem do domu. Mama oglądała TV a ja poszedłem do kuchni zrobić sobie kanapki. Przekroiłem bułke na pół i posmarowałem nutellą. Gdy przekrajałem drugą jak na złóść nóż mi sie wyślizną i przekroiłe kawałem palca.
-Ałaaa - wydałem się na pół mieszkania wkładająć palec pod zimna wodę.
-Coś się stało? - zapytała przestraszona mama.
-Nie. Skaleczyłem sie tylko - odpowiedziałem - a mamy plastry?
-Nie wiem zobacz w łazience w szafce pod zlewem. Poszedłem do łazienki i wygrzebałem z szafki pudełko plastrów. Znalazłem tylko takie w kubusie puchatki. No trudno. Wyąłem jeden z nich i owinąłem palca. Zadzwonił mój telefon.
/rozmowa telefoniczna/
-Siema - odezwał się Max.
-Siema stary - odpowiedziałem.
-Wyłazisz na deskę?
-Nom. To czekaj zaraz będę u Cb.
-Oke.
/koniec rozmowy/
Zjadłem szybko kanapki, założyłem buty, złapałem za deskę i wyleciałem z domu.
-Sory - rzuciłem obojętnie w jej stronę. - nic ci nie jest? - zapytałem.
-Nie spoko. - odpowiedziła i poszła dalej.
Odwróciłem się w jej stronę, zatrzymałem i odprowadzałem ją wzrokiem do końca uliczki. "No całkiem niezła laska." - pomyslałem. Długie brązowe włosy, szczupła o zgrabnej sylwetce. Z tego transu wyrwał mnie czyjś głos.
-Przepraszam młodzieńcze - zapytała jakaś staruszka - Nie wiesz może gdzie jest sklep zoologiczny?
-To jest na końcu uliczki w lewo i tam będzie aki duży napis "Animals Planet".
-Ohh..dziękuję młodzieńcze.
Poszedłem do sklepu. Kupiłem nutellę i 4 bułki. Wróciłem do domu. Mama oglądała TV a ja poszedłem do kuchni zrobić sobie kanapki. Przekroiłem bułke na pół i posmarowałem nutellą. Gdy przekrajałem drugą jak na złóść nóż mi sie wyślizną i przekroiłe kawałem palca.
-Ałaaa - wydałem się na pół mieszkania wkładająć palec pod zimna wodę.
-Coś się stało? - zapytała przestraszona mama.
-Nie. Skaleczyłem sie tylko - odpowiedziałem - a mamy plastry?
-Nie wiem zobacz w łazience w szafce pod zlewem. Poszedłem do łazienki i wygrzebałem z szafki pudełko plastrów. Znalazłem tylko takie w kubusie puchatki. No trudno. Wyąłem jeden z nich i owinąłem palca. Zadzwonił mój telefon.
/rozmowa telefoniczna/
-Siema - odezwał się Max.
-Siema stary - odpowiedziałem.
-Wyłazisz na deskę?
-Nom. To czekaj zaraz będę u Cb.
-Oke.
/koniec rozmowy/
Zjadłem szybko kanapki, założyłem buty, złapałem za deskę i wyleciałem z domu.
Taki jakiś. Następny będzie lepszy ale mają tu być conajmniej 2 komenty jak nie to nie dodam 3 rodziału.
Zajebisty rozdzaił :*** czekam na nastepny ;**:P
OdpowiedzUsuńhmmm...trochę nie za bardzo..słabiutko... słabiutko skonstruowany ten rozdział,a z pisownią nie za bardzo...I taki trochę nieciekawy...
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział (jak zawsze)!!
OdpowiedzUsuńDo anonimowego; jeżeli Ci się to opowiadanie nie podoba to po hu*a to czytasz i oceniasz ?! ;/
Rozdział super i czekam na następny. ;)
Sipcio ! ;) Ty, anonim? Wal sie ! Super post, wbij do mnie, jak dodasz sie do obserwatorów i komenty dodasz duzo to prezent dam, do wszystkim mowiee ;) Pzdr. SUPER BLOOG !
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada ...
OdpowiedzUsuńLudzie,wyluzujcie co do pierwszego Anonima. Każdy ma prawo do własnej opinii,jak się jej/jemu nie podoba, to też może napisać, co nie? Komentarze nie są tylko po to,żeby słodzić- a przeczytać każdy może, ocenić też. Moim zdaniem jest okej,ale rewelacji nie ma.
OdpowiedzUsuń